Belgia alternatywnie
unsplash.com/tamara_tmr
Belgia to tak naprawdę dwa państwa w jednym. Kraj wyraźnie dzieli się na flamandzkojęzyczną Flandrię i francuskojęzyczną Walonię. Wyruszając w podróż po Belgii warto odwiedzić fotogeniczną Brugię, czy nasyconą średniowiecznym klimatem Gandawę. My jednak przedstawiamy ten kraj alternatywnie, od strony gastronomicznej i sportowej. Poznajcie kraj czekolady, frytek i cyclocrossu.
Kilka faktów na początek
W Belgii produkuje się ponad 170 000 ton czekolady rocznie. Jest ona sprzedawana w ponad dwóch tysiącach sklepów na terenie całego kraju, a przeciętny Belg zjada rocznie ponad 9 kilogramów czekolady. Frytki wcale nie ustępują czekoladzie imponującymi statystykami. W połowie zeszłego wieku Belgia liczyła ok. 20 000 frietkotten, czyli osiedlowych barów - smażalni frytek. Obecnie jest to już tylko 5 000 smażalni, co nie oznacza, że popularność frytek spadła. Statystyczny Belg spożywa aż 10 kg tych ziemniaczanych specjałów rocznie. Ponadto 15% światowej produkcji frytek pochodzi z Belgii. To liczby, które robią wrażenie.
unsplash.com/egorlyfar
Czekoladowy zawrót głowy
W temacie czekolady, najsłynniejsze w Belgii są pralinki. Początki ich produkcji sięgają połowy XIX wieku. Obiegowa historia głosi, że za ich powstaniem stoi Jean Neuhaus - pewien brukselski aptekarz. Kiedy wysłuchiwał skarg ludzi, na to że lekarstwa są gorzkie i niesmaczne, wpadł na pomysł aby oblekać tabletki czekoladą. Później w roli nadzienia tabletki zostały zastąpione smaczniejszymi specyfikami, takimi jak kremy orzechowe, karmelowe czy nugatowe. Belgia do dziś jest niekwestionowanym królestwem czekolady. W samej Brukseli istnieje mnóstwo urokliwych sklepików z czekoladą. Obok dużych, znanych producentów działają kameralne, rodzinne wytwórnie, w których praliny wyrabia się ręcznie na podstawie przepisów przekazywanych z pokolenia na pokolenie z wykorzystaniem oryginalnych, starych maszyn.
unsplash.com/enginakyurt
Ojczyzna frytek
Z ich wynalezieniem wiąże się również interesująca historia. Rzekomo ta narodowa potrawa zrodziła się we francuskojęzycznej prowincji Walonii, kiedy pewnej mroźnej zimy zamarzła przepływająca tamtędy rzeka Moza. Gruba warstwa lodu na rzece odcięła mieszkańców od ich głównego źródła jedzenia, czyli ryb, a jedynym produktem jaki wtedy posiadali były ziemniaki. Obierano je w kształt małych rybek i smażono na głębokim tłuszczu. Belgijskie frytki najczęściej serwowane są z … majonezem.
Co czyni frytki belgijskie wyjątkowymi? Po pierwsze są one produkowane z odmiany ziemniaków o dużej zawartości skrobi. Po drugie efekt chrupkiej skórki i miękkiego wnętrza uzyskuje się przez odpowiedni proces smażenia. Robi się to aż dwa razy, w różnych temperaturach, a do smażenia najlepiej używać łoju wołowego lub oleju roślinnego. Najlepsze frytki w całym kraju są do spróbowania w Brukseli, w rodzinnym lokalu Maison Antoine, gdzie wiedza o smażeniu złocistego przysmaku jest przekazywana już od trzech pokoleń.
unsplash.com/tomphotocycling
Rowerem po błocie? Jak najbardziej!
Jeśli wybieracie się do Belgii jesienią lub zimą, must see są jedne z wielu zawodów cyclocrossowych rozgrywanych na terenie całego kraju o tej porze roku. Cyclocross, inaczej kolarstwo przełajowe to sport narodowy i jedna z niewielu rzeczy, oprócz m.in. miłości do frytek i czekolady, która tak naprawdę łączy Flamandczyków z Walończykami. Zawody przełajowe są niezwykle efektowne. Startujących czekają krótkie, dynamiczne podjazdy, zróżnicowana i trudna nawierzchnia – głównie błoto, trawa i głęboki piach oraz cała masa ciasnych zakrętów a także to, na co kibice czekają najbardziej – przeszkody, przez które zawodnicy przeskakują na rowerze lub … z nim na ramieniu. Niejednokrotnie taka ekwilibrystyka prowadzi do efektownych upadków. Co ciekawe, ze względu na porę roku rozgrywania zawodów, cyclocross jest dyscypliną zimową – sezon trwa od września do lutego. Jedne z najsłynniejszych zawodów odbywają się w miejscowościach Zonhoven, Middelkerke czy Koppenberg.
Ubezpieczenie na weekendowy wypad
Belgia może być idealnym miejscem na jesienny weekendowy wypad. Do Brukseli można dotrzeć samolotem z kilku polskich miast. Wystarczy ok. 2 godzinny lot i już możemy delektować się pysznymi pralinkami lub zajadać frytki podczas kibicowania na zawodach cyclocrossowych. Nawet przy weekendowym wypadzie warto zadbać o ubezpieczenie na wyjazd. Zagwarantuje nam ono spokojną podróż oraz beztroski odpoczynek przy poznawaniu alternatywnej Belgii.